BLOG W TEMACIE

PODRÓŻE - ŻEGLARSTWO - KAITY - SURFING - JEDZENIE - WINO

FUERTEVENTURA PRZEZ PUSTYNIE
Piesza wycieczka z CostaCalma na drugą strone wyspy.



Wycieczka raczej nie opisywana (przynajmniej ja nie widziałem) a bardzo fajna. Trasa biegnie przez pustynie znajdującą się za Costa Calma. Dochodzi się do wybrzeża po drugiej stronie wyspy ,które jest niesamowite, księżycowe i kosmiczne. ( na potwierdzenie np. - kręcono tu sceny gwiezdnych wojen) Można tą wyprawę kontynuować wybrzeżem np. do La Pared i stamtąd wrócić autobusem albo po prostu zawrócić i na piechotę.


Należy koniecznie zaopatrzyć się w wodę bo sklepów ani barów nie będzie. Ja za pierwszym razem wziąłem jedną dużą butelkę wody i dwie małe na 3 osoby i w połowie drogi nam zabrakło oczywiście nic się nie stało wszystkie te miejsca nie są tak bardzo oddalone ale powinniście nas zobaczyć jak w pierwszym napotkanym sklepie po powrocie łapczywie rzuciliśmy się na płyny. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio tak mi smakowały napoje.


Wyruszyliśmy w 3 osoby w tym mój 10 letni syn. To wam uzmysławia że nie jest to jakaś bardzo trudna przeprawa. Mimo to bardzo małych dzieci raczej bym nie brał.


Ponieważ jesteśmy śpiochami i na wakacjach raczej się nie spieszymy z zaplanowanego przedpołudniowego wyruszenia zrobiła się 13-sta. No cóż tak bywa. Niezrażeni tym wzięliśmy jakieś banany, trochę wody łuk refleksyjny polaris strzały i ruszyliśmy w nieznane.



Koło Costa Calma przechodzi główna dwupasmowa droga. Aby udać się na pustynie należy przejść pod nią bo przez nią nie za bardzo się da (jest ogrodzona siatką). My musieliśmy iść ulicą calle Puerto de la Cebada przejść przez rondo i następnie po kilkuset metrach w lewo w Calle Playa de la Jaqueta przy której jest szkoła. Dalej idąc prosto zobaczy się już autostradę i przejście pod nią.


Mapa przedstawia mniej więcej trasę tyle że włączyłem za późno i zielona pinezka to początek.



Ostatni cień w przejściu pod drogą i jest… pustkowie.



Fajne jest to że nie ma tam jako takiej drogi. Tzn są jakieś takie trochę ale właściwie nie prowadzą donikąd nie mówiąc że kończą się nagle. Dlatego trzeba iść po prostu naprzód. I to jest fajne bo czuje się klimat przygody. Na początku nie widać drugiego wybrzeża i idzie się po prostu przez dziki teren wśród księżycowych widoków.


I idzie się… i idzie… jak to na pustyni.



W pewnym momencie ma się już trochę dosyć i wtedy w oddali zaczyna majaczyć wybrzeże. To jeszcze nie jest blisko ale po dojściu czeka nagroda w postaci widoków. Mnie one urzekły. Czułem się jak rozbitek kosmicznego statku na jakiejś planecie.







W każdym razie po dojściu do oceanu można iść w lewo albo w prawo (miażdżąca logika) W lewo tam gdzieś hen jest pewnie plaża coffete ale nie wiem czy da się tam tędy dojść. My poszliśmy wybrzeżem w prawo, w stronę La Pared.







Plaża ta nazywa się Playa los boquetes


Szliśmy długo oglądając te dziwne przestrzenie, kraby i fontanny wody rozbijającej się o wyżłobiony przez nią brzeg. W pewnym momencie okazało się że nie da się iść dalej plażą i trzeba wdrapać się na górę.

Chcieliśmy dojść do La Pared ale tego dnia za późno wyszliśmy i kiedy po pokonaniu kolejnego wniesienia okazało się że przed nami jeszcze szmat drogi stwierdziliśmy że trzeba zawrócić. Robiło się późno no i skończyła się nam woda.


Wracaliśmy coraz bardziej wyschnięci ale zadowoleni i jakoś tak oderwani od rzeczywistości. Tym bardziej że podczas całej wycieczki nie spotkaliśmy nikogo! – zero osoby , nul.



WWW